Zapisz się do powiadamiania o nowych tekstach 

 


Upadki i wzloty
 
Prawdę powiedziawszy tutaj zasada jest prosta; wzloty z powodu listów od czytelników i upadki z powodu odpowiedzi od wydawnictw. 

Przykłady: 

  'Szynkadela' - trochę jak Redliński z 'Awansu' i 'Konopielki', a trochę jak zapomniany nieco Machejek (tyle tylko, że Machejek nie pisał z przymrużeniem oka a całkiem serio). Trochę także to pachnie jak opowieści pana Gasińskiego ;). Ale tak ogólnie - strawne i nieźle się czyta. 
I teraz trochę uwag jeszcze o '540 dniach w armii'. Ostatnie rozdziały napisał Pan trochę w pośpiechu - to czuć w tekście. Wiem, że ma Pan pomysł na inną powieść i chciał Pan jak najszybciej skończyć to co Pan rozpoczął. 
Moim zdaniem też troszkę niepotrzebnej publicystyki o armii zawodowej na końcu tekstu. 
Świetne natomiast są Pańskie opisy wnętrza bohatera, choć dla osób, ktore nie były w wojsku (a takich jest coraz więcej) będą one brzmiały cokolwiek egzotycznie i proszę się nie obrażać - kiczowato (opis Wolności w zakończeniu). 
Ale, reasumując, Pańska twórczość czyta się dobrze, płynnie i gładko, czego nie można powiedzieć o wielu tzw. uznanych pisarzach. 
pzdr 
Mariusz


Panie Wiesławie ,
Moim zdaniem , Pańskie "pióro" jest już bardzo okrzepłe i bardzo
dojrzałe. Uwielbiam czytać Pańskie prace i z niecierpliwością zawsze oczekuję ciągu dalszego. "Szynkadela " zapowiada się znakomicie. Bardzo chciałbym poznać dalsze losy tej powieści.

-pozdrawiam-Jacek

Witam serdecznie!
 
Właśnie przeczytałem pierwszą część "Szynkadeli", którą otrzymałem e-mailem, za co bardzo dziękuję.
Co mogę powiedzieć po przeczytaniu - bardzo mi się podoba!
Czuję ciekawość i niedosyt powstały po przeczytaniu tych siedmiu zaledwie stron tekstu, nie mogę doczekać się dalszych części ;).
 
Szczególnie cenię sobie klimat jaki da się wyczuć czytając Twoje powieści.
 
Powiem krótko - ma Pan talent, i oby tak dalej ;).
 
Pozdrawiam,
Marcin


Zdjęcia z "wywiadów" w Newsweek i programu "Pod Napięciem"

Listy Czytelników

Drogi panie Wiesławie!
Na początku gratuluję tematyki - tak dziewiczej w naszej literaturze. Ale zaraz potem kilka słów krytyki. Stawia Pan przecinki trochę na chybił- trafił, często nie ma ich tam gdzie byc powinny, za to pojawiają sie niekiedy tam gdzie nie trzeba. Ale to betka! Najgorsze, że jest Pan niesłychanie gadatliwy, a przez to nużący. Ma Pan jakiś przymus dookreslenia wszystkiego do końca,zupełnie niepotrzebnie. Pisze Pan np. "jakoś nie mialem ochoty na rozmowy." A zaraz potme musi, ale to koniecznie musi Pan objaśnić:"Wpadłem w melancholijny nastrój." A przecież ja mam wyobraĽnię i z kontekstu potrafię to sobie dośpiewać.! Do tego te drobiazgowe opisy, minuta po minucie, miejsce po miejscu...To jest męczące. Podobno ludzie "po przejściach"umieją pisać w skrócie, wydobyć z faktow kwintesencję.(Tak stało się np. z Kraszewskim, starym gadułą, kiedy siedział w więzieniu). Zaczynam nabierać przekonania, że wojsko nie jest dostatecznie traumatyzującym przeżyciem, aby nabrać takich umiejętnoś!
ci.
Ale muszę też Pana pochwalić: ma Pan rzecz rzadką - poczucie humoru. Chociaż wolę ten żart o Raskolnikowie od "hecowania" na temat jajek męża przygodnie spotkanej, starszej od pana kobiety.
Tyle uwag na dzień dzisiejszy, zaznaczam, że przeczyta łam na razie tylko I rozdział.

Serdeczności
eb


Witam!
Co mi sie najbardziej podobalo w ksiazce... przede wszyski to, ze opisuje
wojsko takie jakie jest naprawde i taki laik jak ja ma choc zarys tego jak
tam jest. Nigdy nie bede zolnierzem (jestem kobieta, a nas dzieki Bogu omija
watpliwa przyjemnosc sluzby wojskowej), ale dzieki tej ksiazce moge
wyobrazic sobie co czuje facet, ktorego nagle zamknieto w tak ekstremalnych
warunkach(bo tak je odbieram). Nie wiem czemu w ludziach wyzwalaja sie az
tak wielkie poklady chmstwa i okrucienstwa. Szczerze mowiac nie dowierzalam,
kiedy ktos mi mowil jak tam jest, ale ten fragment ksiazki (licze na szybki
ciag dalszy!!!) przekonal mnie ze to prawda.
Podziwiam spokoj i humor z jakim podchodziles do calej sprawy sluzby
wojskowej. Ten humor jest rowniez obecny w Twojej ksiazce i to jest jej
wielki atut. Czyta sie ja latwo i przyjemnie jednym tchem.
Wiesz co jest naprawde dobre w tej ksiazce... fakt ze pozwala ona zrozumiec
pewne zachowania ludzkie. Moj kolega wrocil trzy lata temu z wojska, zmienil
sie tam okropnie, nikt nie umial stwierdzic czemu. Po przeczytaniu tej
ksiazki chyba mi sie to w pewnym stopniu udalo, po tak traumatycznych
przezyciach czlowiek musi odreagowac.
Podoba mi sie rowniez to, ze ksiazka ta nie jest jakas sucha notatka
pt."Armia", ona ma w sobie zycie, ukazuje to co wstretne bez wiekszych
upiekszen. NIe ma kropek w miejscach przeklenstw, a to jakos ja
urzeczywistnia.
Mam nadzieje, ze szybko ukaze sie ciag dalszy. Czekam z niecierpliwoscia.

    Pozdrawiam

    Czytelniczka Anka K.

Mysle, ze twoja książka jest...naprawde super zwyklym cywilom daje naprawde duzo do myslenia. Mozna smiac sie i plakac naraz. Czasami chce sie pozabijac tych wszystkich idiotow.

Mysle, ze twoja książka jest calkiekiem niezlym opisem tego co sie dzieje z czlowiekiem zniewolonym przez system. Opisales to co naprawde dzieje sie w wojsku. Sa to naprawde wartosciowe informacje dla TYCH ktorzy znaja dzien swojego zniewolenia. Bylem w wojsku nie poltorej lecz rok i wiem czym to pachnie. Polecam lekture tej ksiazki tym co ida, beda wiedzieli co ich spotka moze nie dokladnie przezyja to samo ale beda wiedzieli mniej, wiecej jak to wyglada, ci co tam byli ruwniez powinni ja przeczytac gdyz w czlowieku budza sie wspomnienia i przezywa na nowo, poruwnuje, a ci co sie wykrecili niechaj poznaja co ich ominelo i raduja tym ze sie niedali jak i smuca tym ze niemieli okazji WYTRWAC do konca do 000 CYWIL!!!

Myślę, ze twoja książka jest  kopią książki "Pamiętnik Rezerwisty". Różnica polega na tym, że w twojej książce jest "Kapsel" a tam był szeregowy "Śledź".
Noname 1

Myślę, że twoja książka jest trochę nawet bardzo przesadzona.Stary, powiem ci prawdę takie kity to sobie możesz opowiadać lasce albo kumplom z de.

Noname 2

Witam!
Cóż... przyznaję bez bicia - wciągnęło mnie całkowicie. O ile wcześniej czytałem b. mało książek, a w Internecie - wcale, o tyle od pierwszego rozdziału czytam i czytam Twoją książkę. Co prawda przeczytałem dopiero trzy rozdziały, ale nie mogłem się oprzeć chęci napisaniu tej recenzji. Naprawdę mnie urzekł ten nie poznany przeze mnie klimat koszarowy. Tym bardziej że poniekąd "bałem się" wojska. Bardzo mi się podoba wtrącenie wręcz egzystencjalnych rozważań do tak skrajnie prymitywnego świata. Taki kontrast razi swoją niecodziennością, przedstawia dwa odległe punkty widzenia. Jednak jak dla mnie Twoje sądy są może trochę zbyt subiektywne. Nie zgadzam się do końca z, założonym z góry, tak pozytywnym podejściem do sprawy wojska. Ale z drugiej strony jest to na tyle intrygujące, że nie można się oderwać od lektury.
 
W rankingu daje Ci tylko 8/10 dlatego, że jest w tekście sporo literówek. Czasami są pominięte polskie znaki, albo w ogóle brakuje liter. Zdarzyło się także, że tekst jest źle złożony - koniec jednego akapitu jest napisany dwa razy i nachodzi na drugi (bodajże w pierwszym, może w drugim rozdziale). A to wszystko zaniża czytalność książki. Mimo wszystko będę dalej późnym wieczorem czytać po jednym rozdziale i czekać na powstanie następnych.
 
Pozdrawiam!
Maciej Szopiński

 
  A zastanawiał się Pan jaki to będzie miało wpływ na kociarnie, która jeszcze w wojsku nie była??? Ja teraz za chuja nie mam zamiaru.  Zastanów się Pan.
ice
 

Cześć!

Myślę, ze twoja książka jest.. .wspaniała, przeczytałam już XIII rozdziałów i od dwóch dni nic nie robię w pracy tylko wracam i czytam co ciekawsze kawałki. Szczególnie dot. nocnych wart.  Mój chłopak który obecnie jest w wojsku też o mało nie zginął na warcie. Tu skończyło się na strachu i kradzieży tam u niego posypała się prawdziwa ostra amunicja. Nieprawda że wojsko się zmieniło fala przemija. Zależy od jednostek ale wiem że tak jest bo i mój chłopak to przechodzi. Mimo że jestem dziewczyną bardzo mnie ta książka zainteresowała nareszcie trochę rozumiem te wojskowe slogany o których opowiadał mi Piotrek a których nie mogłam zrozumieć itd. Fakt każdy mężczyzna powinien odsłużyć służbę ale zjawisko fali jest totalną bzdur....Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

Ania

Mysle, ze twoja książka jest...
jest SUPER, byłem w w wojsku w latach 1989-1990 wojska rakietowe w B.  koło Warszawy. Służbę zaczynałem w Bemowie Piskim na szkółce gdzie po czterech miesiącach wysłano nas do dywizjonu bojowego. Ja trafiłem właśnie do B.
Według twoich opisów B.  to miejsce przechlapane. Za moich lat służby 89-90 było owszem ciężko, daleko w lesie, daleko od Warszawy, lecz nie było bolesnego ścigania kotów. Po godzinie 15 gdy kadra jechała do domu, zaczynała się fala. Pół roku sprzątania rejonów, pół roku obierania ziemniaków i rok wolności w postaci dziadków. W ciągu dwóch lat służby (wojsko trwało wtedy dwa lata) obyłem 34 służby wartownicze i 5 pomocników kucharza. Większość czasu spędzałem na sprzęcie, byłem operatorem naprowadzania rakiet. Jako jedyny z żołnierzy służby zasadniczej miałem wykształcenie średnie techniczne - elektronik z maturą. Byłem wyjątkiem wśród, murarzy, malarzy, mechaników, stolarzy, którzy trafili do rakietówki a zwłaszcza na urządzenia "elektroniczne" - chodzi o lampy, np. kucharzem w mojej jednostce był chłopak który był z zawodu stolarzem w wojsku przeszedł jedynie kurs obsługi kotów parowych - domyślasz się jakie były posiłki. Ja starałem się poznać zasadę działania urządzeń, umiałem  posługiwać się oscyloskopem więc wykonywałem wszelkie konserwacje i kontrole funkcjonowania za terpów. Spędziłem wszystkie dyżury bojowe w bunkrze na strefie, zaliczyłem dwa poligony pod Warszawą - prawdopodobnie Modlin.
Byłem też nietypowym żołnierzem lubiłem biegać, tak jak wszędzie zaprawa poranną polegała na obiegnięciu jednostki. Biegałem całe dwa lata, sam, z młodymi, po prostu lubiłem biegać.
W wojsku byłem dwa lata bez trzech tygodni. Ten czas uważam za czas stracony, niczego się nie nauczyłem,  co mogło by pomóc w dalszym życiu i karierze. To co było wymagane można było przyswoić i opanować w ciągu 6 miesięcy.
 
Twoje wspomnienia i książka jest wspaniała, przytacza całą prawdę o sfrustrowanych, zapitych trepach, myślących tylko o awansie i o polskich siłach zbrojnych gotowych wyłącznie do defilady, sam byłem świadkiem w dywizjonie bojowym gdy cała warta poszła na dyskotekę do pobliskiej wsi, na warcie stał tylko jeden wartownik na posterunku nr 1 widocznym z okienka oficera dyżurnego. Będą na warcie sam wielokrotnie w okresie zimowym spałem na kotłowni, na sali, w budzie psa.
Jeżeli chciałbyś usłyszeć inne opowieści z życia  jednostki wojskowej JW w  B.  powiedz, postaram się opisać też i moje wspomnienia mimo iż upłynęło już dwanaście lat.
Po wojsku dostałem się na studia, ukończyłem ekonomię a następnie podyplomowo telekomunikację cyfrową, pracuje w firmie budującej linie kablowe miedziane i światłowodowe w Białymstoku skąd pochodzę. Pozdrawiam serdecznie, życzę dalszej owocnej pracy nad dalszymi rozdziałami książki których oczekuję z niecierpliwością.
 
Jak to ktoś powiedział "kto nie był w wojsku ten nie zrozumie tego co się tam dzieje"
 
Pozdrawiam
Bombardier  M.K.


Czesc!

Myślę, ze twoja książka jest... ciekawa, ale nie dla osób które chciałyby z niej czerpać wiedzę nt. armii. Pojawia się tu sporo rażących nieścisłości. Rozdział 1, str. 12: chorąży częstuje żołnierza papierosem, a ten odpowiada 'da się zrobić, sierżancie'. Jakie było zadanie pozostałych żołnierzy obsługi działka, skoro on jeden miał celować (pion i poziom, azymut i kąt elewacji)? Ostrożniej z zasłyszanymi opowieściami. Nie potrafię rzetelnie ocenić wartości literackiej (nie jestem wykształcony w tym kierunku, nie biorę się za coś czego nie umiem), ale sprawdzaj szczegóły. Mam na myśli pisownię 'gdzieniegdzie', to że kierowca wyrzuca, a nie wrzuca niedopałek, że hamujący samochód rzuca pasażerów do przodu, a nie do tyłu. Podsumowując: miło że się z tym problemem zmierzyłeś, że coś wreszcie sensownego można poczytać o Siłach Zbrojnych. Co do szczegółów to podobno Umberto Eco zanim napisze 'spacerowali chwilę ulicą XYZ najpierw ją przemierza własnymi nogami, cytować go można jak encyklopedię - tak rzetelne są jego dane.

Czesc!
Jeśli mogę się wypowiadać po przeczytaniu dopiero drugiego rozdziału. Książka jest świetna, czyta się ją jednym tchem, najlepszym dowodem jest to, że po przeczytaniu pierwszego rozdziału z niecierpliwością myślałem o tym kiedy znajdę czas na następne rozdziały. Temat, chociaż dla mnie mało interesujący, opisałeś w niezwykły sposób - humor i nieco zagadkowa atmosfera, przypominająca mi nieco książki Nienackiego, które od dziecka lubiłem czytać. Więcej nic nie piszę, bo kolejne rozdziały przede mną ;)

Pozdrowienia
Wojtek Kulesza

godnosc: Ted Lena

emial: tedlena@tig.com.au

uwagi: Wojsko dzisiejsze to tylko zabawa w wojnę. Chociaż "koty" tez giną Nie mam pojęcia jak wygląda dzisiaj tajemnica wojskowa. Kiedyś byś łatwo poszedł do wojskowego wiezienia za zdradę mienia wojskowego. Poza tym życzę Tobie najlepszego. Ci którzy nie byli w wojsku to "lewusy" potrafią maszerować trzymając się mamy spódnicy hehehe. Poczytajcie i na ochotnika zgłoście się do służby wojskowej, sami zobaczycie. Wojsko uczy wszystkiego od naj do naj. To zło wojskowe pamięta się na cale życie, ale później mile wspomina. Eee co mi tam, babskie gadanie, ale ta droga pozdrawiam wszystkich co byli w wojsku, to prawdziwi mężczyźni. Spocznij!!!


Czesc!
Mysle, ze twoja książka jest... nieco przebarwiona... albo niedobarwiona... hmm
Nie chodzi o wulgaryzmy itd. ale o szczegoly - pisal ktos kto albo do konca nie pamieta wszystkiego w wojsku i pisze jak leci. Owszem ogolnie widac wojskowe obycie, ale szczegoly zdradzaja - sadze ze jest to po prostu brak dbalosci o szczegoly - np. podczas alarmu jesli nikt izby chorych nie ruszy nie ma mozliwosci by zolnierze wyszli przed blok i siedzieli w pizamach i panterkach. Szczegol ale wazny - jesli pisze sie wspomnienia warto oddac autentyzm ze szczegolami. Czemu nie moze?
Z zasady (i przpisow) zolnierz trafiajacy na izbe chorych oddaje swoj mundur w ktorym przyszedl do przechowania - a dostaje go z powrotem na odejscie. Co prawda "uprzywilejowani" moga sobie zalatwic ze go otrzymaja - ale tacy ludzie nie wyjda z "wozu" (specyficzny zargon tez jest wazny) dla jakiegos glupiego alarmu - a widzieli juz kilka takich. Wiec siedzenia w pizamach i kurtkach na zawnatrz nie wyobrazam sobie - zwlaszcza zima. Widzialem izby chorych w 5 jednostkach rozsianych po polsce - we wszystkich bylo tak samo...
Ale to byl tylko 1 przyklad...
Za to styl jest bardzo ladny az sie prosi zapytac o wyksztalcenie...

Pozdrawiam
AndrzejDąbrowski

godność: Szakal

e-mial: axen1@wp.pl

Witaj !

Ta kisążka jest naprawdę dobra :). Skąd ja to znam. Byłem w identycznej jednostce w 1985 roku. Za udział w strajkach studenckich dostałem tzw. przekątną. Mieszkam w Szczecinie, ale "służyłem" (sic!) na |ląsku (KuĽnia Raciborska). Niezapomniane wrażenia he, he.
Miałem to szczęście że równolegle z moim przyjazdem do tego zadupia dowódcą tego ogrodu rozkoszy został ówczesy dowódca jednostki karnej w Orzyszu imć kpt. Kupiec. W dupę dostaliśmy więc nie wąsko :).
Najzabawniejsze jednak jest to że tego służbistę mimo wszystko wsponinam z sympatią. Natomiast ówczesny szef sztabu to była zupełnie inna broszka. Wszystko w/g zasady "Nie matura a chęć szczera zrobi z Ciebie oficera". Piepszony trep nie strawić faktu że mam skończone wyższe studia (dwa kierunki). Strasznie go to gryzło :).
Mam nadzieję że teraz gdzieś zdycha na jakimś zadupiu.

Dobrze że poruszyłeś ten teamt. Mówi się że wojsko robi z chłopca mężczyznę. To wszystko gówno prawda, niektórych wyważą nogami do przodu i wcale nie sa to odosobnione przypadki.


Pzdr.

Szakal

Lena Kurzętkowska

emial: lenoczka@go2.pl

uwagi: Książkę czytam z ogromnym zainteresowaniem, jest świetnie napisana, a Autora nie sposób nie polubić. Wytrwaj w pisarstwie; masz świetny styl. W wojsku, oczywiście, nie byłam, ale interesuję się nim "zawodowo" (chyba pociąga mnie to dlatego, że to obcy i niedostępny dla mnie świat). "Zawodowo"- ponieważ szykuję się do napisania magisterki na temat zwyczajów żołnierskich (studiuję etnologię). Twoją książkę chciałabym wykorzystać jako jedno ze źródeł. Pozdrawiam!

Czesc!
Jestem w trakcie czytania IX rozdzialu. Jednak sie nie zawiodlem i z
zapartym tchem czytam dalej. Dodam, ze nie lubie czytac w takiej formie
(komputerowej) i wolalbym wersje papierowa. Mam nadzieje, ze kiedys taka
mozliwosc sie rowniez nadarzy. Czego Tobie i wszystkim czytelnikom zycze.

Pozdrawiam.

Piotr "OgioN" Adamczyk
"Verba volant, scripta manent"

Witam :)

Przeczytalem Twoja ksiazke doslownie jednym tchem ! Czytalem do trzeciej nad
ranem :) Dawno nie spotkalem takl ciekawej powiesci i jednoczesnie o tak
ciekawej tematyce... Ciesze sie ze moja pierwsza e-ksiazka bylo wlasnie 540
dni :)

pozdrawiam

Poborowy Grzybkowski :)


Czesc!

hehehe przyznamze poczatek jest niezly :) prawie bez stronny - oby tak dalej, suche fakty, przedstawione w humorystyczny sposob, zadnych placzy ze wojsko zle bo daleko do mamusi. Spedzilem troche wiecej czasu w wojsku, w akademii wojskowej, i uwierz ze ci ktorzy dowodza gorzej od was dostali po tylku, a caly proces 'wychowania w wojsku' ma na celu zrobic z zolnierzy maszynki do zabijania - brutalne ale prawdziwe. No coz i ja dostawalem w tylek na unitarce, akademia akademia ale rzyganie w wysilku to bylo na pozadku dziennym, jak bedziesz mial kilka pytan o tym jaka mielismy unitarke - to z nie ma sprawy opowiem :) - reasumujac nie dziw sie ze oficerowie sa tacy a nie inni - widze c sie dzieje z moimi znajomymi ktorzy zostali w wojsku.

Sosen.


Hej,
Ostatnio poczytalem troche wspomnien roznych ludzi z okresu ich sluzby wojskowej, i musze przyznac, ze Twoja tworczosc wywarla na mnie, jak dotychczas, najkorzystniejsze wrazenie. Podoba mi sie dokladnosc opisu [inni pisza bardziej ogolnikowo], wyglada na to, ze bedzie to solidna objetosciowo ksiazka - i tak trzymaj. I oczywiscie humor - opisywane zdarzenia pewnie nie byly bardzo smieszne, kiedy bralo sie w nich udzial, ale z perspektywy czasu wygladaja inaczej. Mam nadzieje, ze nie zniechecisz sie do pisania i bedziemy mogli sledzic Twoje dalsze losy w "syfie". Zycze owocnej pracy i stopniowego dojscia do poziomu "Stad do wiecznosci" Jamesa Jonesa - mojej ulubionej ksiazki o wojsku.

Pozdrawiam i zycze wytrwalosci,
Grzesiek.

ps. Dodam, ze na kolejne odcinki Twojej powiesci czekamy wraz z kilkoma kumplami, ktorym tez udalo sie uniknac sluzby. Jest to dla nas bardzo pouczajaca lektura, o ktorej czesto dyskutujemy.


Napisał Marcin

Ok jest w porzadku bez pierdul typu - w wojsku niema fali hihi. Ciekawia mnie twe dalsze perypetie. Bede je uwaznie sledzil!

Pozdrowionka Marcin

W wojsku bylem instruktorem spadochronowym.......

Napisał niejaki "sos3n"

hehehe przyznam ze poczatek jest niezly :) prawie bezstronny - oby tak dalej, suche fakty, przedstawione w humorystyczny sposob, zadnych placzy ze wojsko zle bo daleko do mamusi. Spedzilem troche wiecej czasu w wojsku, w akademii wojskowej, i uwierz ze ci ktorzy dowodza gorzej od was dostali po tylku, a caly proces 'wychowania w wojsku' ma na celu zrobic z zolnierzy maszynki do zabijania - brutalne ale prawdziwe. No coz i ja dostawalem w tylek na unitarce, akademia akademia ale rzyganie w wysilku to bylo na pozadku dziennym, jak bedziesz mial kilka pytan o tym jaka mielismy unitarke - to z nie ma sprawy opowiem :) - reasumujac nie dziw sie ze oficerowie sa tacy a nie inni - widze co sie dzieje z moimi znajomymi ktorzy zostali w wojsku.

Napisał: Bartosz Borkowski

6!

Czytam Panska e-ksiazke rozdzial po rozdziale. I stwierdzam, ze
staje sie ona coraz ciekawsza.
Rozdzial IV dotarl do mnie normalnie i bezproblemowo.

Wierze, ze opisuje Pan swoj pobyt w armii bez przeklaman. Jest to
dla mnie bardzo ciekawe doswiadczenie poczytac o pobycie w wojsku
od osoby, ktora rzeczywiscie tam byla i chce sie tym faktem
podzielic z innymi. Obecnie studiuje i wynajmuje mieszkanie w
Warszawie, w wojsku mam oczywiscie kategorie "A" (podlegam pod WKU
Malbork, a jestem zameldowany w Kwidzynie). Milo jest sobie
poczytac kolejne rozdzialy, ktore staja sie coraz lepsze (IV do
nich z pewnoscia nalezy).

Prosze nie przerywac swojej tworczosci i kontynuowac opowiesc ze
szczegolnym uwzglednieniem watku dokumentalnego. Oczywiscie prosze
nie rezygnowac tez z watku przygodowego, aby nie powstal swoisty
pamietnik.

P.S. Pana e-ksiazke czyta (po wydrukowaniu) oprocz mnie oczywiscie
pare innych osob. Czytal ja takze moj ojciec ktoremu ze wzgledu na
odleglosc z Warszawy do Kwidzyna przesylam ja regularnie mailem.
Bardzo mu sie to podoba. Byl kiedys 2 lata w wojsku (zostal tam
pisarzem) w jednostce w Gorze Kalwarii (kiedys wlasnie tam
mieszkal) i stwierdza, ze u nich w jednostce bylo bardzo podobnie.
Ja mysle zreszta, ze w wiekszosci jest tak samo...

To wszystkie moje uwagi na dzis.

Z pozdrowieniami,
Bartosz Borkowski


Napisał Adam Sanecki


Witam.
Przypadkowo trafiłem na pierwszą część Twojego opowiadania.
Przeczytałem je i chętnie zapoznałbym się z dalszymi odcinkami.
Lokalizacja Twojej jednostki, co prawda dość pobieżnie opisana wskazuje mi
na jednostkę przy 11 Listopada - byłem tam i to w okresie przedłużenia
służby (-96ddc) trochę dawno, ale częś kadry na pewno została.
Oczywiście nie pisz, czy to ta jednostka - tzw. tajemnica - ale jeśli nawet
inna to ten sam sztab - i ciekawe gdzie unitarka - ja byłem w Olszewnicy.
W każdym razie pisz i przysyłaj kolejne odcinki.
Pozdrawiam.
Adam

Napisał: Adam Puzio

Ksiazka jest czadowa!
Z 1cz. smialem sie do rozpuku.Zabieram sie za druga. To powinno byc wydane! :)
Tez jestem z rzeszowskiego z Blazowej .
Wspomniales os o Bialce? Czy pochodzimy z tych samych stron? Obecnie studiuje na PW. Co sadzisz bedac po wojsku o reformie w armii (3mce służby terytoralnej +150tys zawod.)?
Pozdrowiena Adam Puzio

Napisał: Robert
A moze bys tak misiu 730 odklepal, co?
Swoja droga ciekaw jestem, czy siegales do relacji starszych rocznikow
(sprzed 10-15 lat) i konfrontowales z dzisiejszym syfem... bo inaczej nie da
sie nazwac tego bagna, gdzie ida tylko nieudacznicy i kryminalisci
Pozdrawiam
Robert

Napisał: Mariusz Banaś
Drogi kolego,
Pozwolę sobie użyć takiej formy, widząc twarz bardzo młodego człowieka.
Gratuluję, że zdobyłeś się jednak na napisanie książki - ja chcialem to zrobić, ale pomysłu nie zrealizowałem (może napiszę kiedyś o moich podrożach). Za to - gdybyś chciał zapoznać się ze służbą w wojsku przed 1989 rokiem - polecam kapitalną książkę A. Pawlaka "Książeczka wojskowa". Pan Pawlak więc zrobił to za mnie, dodając częsć doświadaczeń, których ja nie mialem okazji zaznać (na szczęście).
Nadal uważam, że dobrze zorganizowana służba wojskowa może być nie udreką, ale przygodą dla młodego chłopaka (ja miałem 19 lat). Z wyjatkiem 3 krajów swiata wszędzie jest służba poborowa, w Luksemburgu nawet jest więcej chętnych niż miejsc. Nie można też tak łatwo od wojska się "wymigać", wszyscy służą równo (studia odbylem po wojsku, ale moi koledzy z roku w armii nie służyli).
Powodzenia,
Mariusz Banaś

Napisał: Piotr Biegała

Witam

Sam przerobilem nieco mniej dni - tylko 15 miesiecy bo objela mnie nowa
ustawa, ale sam chcialem opisac swoje przeycia, tyle ze nrak czasu i checi
skutecznie mnie od tego odwiodly.

Masz dobry styl i ciekawie piszesz - kiedy nastepne rozdzialy? Mam nadzieje
ze nie przerwiesz tej pracy - byloby szkoda. Moge Ci ewentualnie pomoc w
redagowaniu tekstu - mam sporo doswiadczenia w czyms takim. A co powiesz na
wydanie jej w postaci papierowej po ukonczeniu???

Pozdrawiam
Piotr Biegała

Napisał Kondzio "Chudy" zimol 98

CZESC!

SAM JESTEM W ARMII JUZ JAKO TERMIT EH{KTO BY PRZYPUSZCZAL NA POCZATKU ZE TAK SIE STANIE :) }
W ZETCE SLUZYLEM W 12BAT.ROZPOZNAWCZYM W SZCZECINIE  WIEC CIEKAWY JESTEM JAK TO U CIEBIE BYLO EHEH
PO PRZECZYTANIU TYCH DWOCH ROZDZIALOW DAM ZNAC CO MYSLE O TWOICH WRAZENIACH Z MON-U
NARA
KONDZIO "CHUDY" ZIMOL 98