Na stołówkę wbiegł chorąży, którego przed chwilą zwyzywałem. Pierwsze jego spojrzenie padło na wydawkę, na której stał telefon. Jednak dobiegające ze zlewozmywaka wrzaski, całkowicie przyciągnęły jego uwagę. Pobiegł tam, przechylił głowę przez małe okienko służące do podawana przez nie brudnych tac i zobaczywszy żołnierza leżącego w wannie z pomyjami, otoczonego kręgiem rozwrzeszczanej hałastry, krzyknął:
-    Co się tu kurwa dzieje!
Wrzaski raptem uciszyły się. Słyszeliśmy mocny rozkazujący głos chorążego. Nie rozumieliśmy co mówi ale wiedzieliśmy jedno: uratowaliśmy Kapsla - naszego kumpla z unitarki.

Wieczorem, zaraz po kolacji, cześć żołnierzy z kursu szkoleniowego została zabrana do różnych prac lub sprzątania rejonów. O ile wczoraj udało mi się od tego wymigać, o tyle dziś poszedłem na pierwszy ogień. Jakiś sierżant wyznaczył mi sprzątanie rejonu tuż pod bramą wjazdową do jednostki. Zabrałem ze sobą z magazynu grabki, miotłę, blaszany kosz na śmieci i posłusznie poszedłem pod bramę. Cieszyłem się, że nie oddelegowano mnie do pracy przy konserwacji ciężarówek. Ci goście, których wczoraj zabrał tutejszy cywilny mechanik do dziś niemiłosiernie śmierdzieli przepaloną ropą. Z dwojga złego ( bo tak najlepiej to byłoby poleżeć na wozie i popijać kawę) wolałem sprzątanie rejonów niż papranie się w smarach, do której to czynności nigdy nie czułem specjalnego powołania.
W czasie gdy tak sobie spokojnie sprzątałem rejon przed bramą pod dyżurkę oficera podjechała okryta brezentem ciężarówka. Wyskoczył z niej jakiś niewysoki żołnierz. Przyjrzałem się mu uważniej gdyż jego postać wydawała mi się znajoma. Ponieważ on stał w cieniu, a ja w świetle lampy jarzeniowej, on rozpoznał mnie pierwszy.
-    Co jest młody? Znowu na miotle popierdalasz? - zapytał ironicznie.
Poznałem go po głosie. To był Scyzor, najbardziej zagorzały zwolennik fali a zarazem najbardziej okrutnie ścigający swych młodych dziad z jednostki w Bojęcinie. Nie lubiłem go. Zresztą chyba nikt go nie lubił ale tutaj w tym obcym, rzekłbym nawet wrogim


<-wstecz str 31

dalej->