Rozdział XI 

Przedsmak przepustki

Najgorsze w wojsku są samotne chwile, gdy nie masz żadnego zajęcia lub masz zajęcie, które nie angażuje twojego umysłu. Odczuwasz wtedy samotność i tęsknotę za domem, rodziną. Tutaj w armii jesteś sam jeden i nikt nad tobą nie będzie się rozczulał, nikt nie będzie nawet próbował zrozumieć twoich uczuć. Nie możesz pokazać po sobie żadnej słabości, twoich łez nie może zobaczyć nikt. Musisz być twardy, musisz pokazywać, że olewasz cały ten syf, że wszystko traktujesz „na miętko” i że nic cię tu nie wzrusza.

Kiedy stoisz na drugim piętrze budynku i wyglądając przez okno widzisz w oddali łąki ponad drzewami wiesz, że właśnie tam jest wolność: wiesz także, że za twoimi plecami jest instytucja zwana MON, dla której jest zupełnie obojętne, że tu wylądowałeś, jest kadra wojskowa, która ma za zadanie dotrzeć cię i zrobić z ciebie żołnierza, jest też stare wojsko postępujące według zasady „jebać kotów”, masz też swojego dziada, który zadba o to, aby tego dopilnować. Zdajesz sobie z tego sprawę, że będą cię tu gnoić 
i poniżać. A kiedy odwrócisz się od okna będziesz musiał wejść w ten świat, nie dając po sobie niczego poznać, najlepiej z ironicznym uśmiechem na twarzy.
    To właśnie wtedy zaczynasz doceniać wartość rodziny. Jasno widzisz, że rodzina akceptowała cię takiego jakim jesteś. Zauważasz, że to nie jest tak jak z tymi dziewczynami, które rzucają chłopaków już po kilku tygodniach pobytu w armii. Wiesz, że jest to coś stałego, trwałego i że zawsze możesz na nią liczyć. Mogłeś o tym wcześniej wiedzieć, 
z książek, ze szkoły, od księdza. Mogłeś o tym myśleć, ale dopiero w wojsku możesz to naprawdę odczuć i zrozumieć.
   Kiedy po kilku tygodniach wchodzenia na służby co dwadzieścia cztery godziny dostaniesz  przepustkę, to nie jedziesz w Tatry pochodzić sobie po górach,  albo nad morze, aby się poopalać, ale wsiadasz w pociąg  i jedziesz do domu. Dom to fajne miejsce: nikt na ciebie nie wrzeszczy, nie karze ci robić pompek, w nocy możesz sobie pospać na normalnym łóżku, a rano nie musisz  wstawać o szóstej  i gnać na zaprawę poranną. Czujesz, że jesteś wśród swoich, wiesz że znowu jesteś sobą, a nie kanonierem Kowalskim z baterii radiotechnicznej.
    No tak, takie to czasem smuty opadają człowieka gdy ma za dużo wolnego czasu... Na szczęście zarówno kadra, jak i dziadkowie w głębokiej trosce o twoje zdrowie psychiczne dbają o to, abyś tego czasu za dużo nie miał.


<-wstecz str. 1

dalej->