-
Mogę wam przywieźć flaszkę, jeśli zgodzicie się mnie puścić
– zaproponowałem.
Misiek zaśmiał się.
-
Po flaszkę to ja cię mogę dopiero wysłać.
Wiesz gdzie jest meta?
Czułem wzbierający we mnie gniew i najchętniej
wyszedłbym z tej cuchnącej śmierdzącymi skarpetami trolowni mocno
trzasnąwszy drzwiami. Wiedziałem, że nie mogę tego zrobić ponieważ
groziło to jeszcze gorszymi konsekwencjami niż nie puszczenie mnie
na przepustkę w sobotę. To mogło oznaczać szlaban na wyjazdy przez
najbliższe dwa miesiące.
-
Dobra młody, możesz jechać – zgodził się Misiek widząc,
że rzeczywiście nie wiem już co mam powiedzieć. Jednak był dobrym
dziadem. – Tylko wódkę dobrą przywieź!
-
Dzięki Misiek! Absolut może być?
-
Może! – potwierdził. - To prawda, że wsypaliście Kukcińskiemu
Laxigen do kawy?
-
Tak. A skąd o tym wiesz? – zapytałem wyraźnie
zaniepokojony ponieważ obawiałem się, że jeśli Misiek zacznie w
to wnikać, to łatwo odkryje, że ten Laxigen to był przeznaczony właśnie
dla niego.
-
Nie ważne – odpowiedział dziad. – Dobrze zrobiliście bo
należało się to temu upierdowi ale mówię wam, że jeśli kiedyś
odkryję, że wrzuciliście mi jakiś syf do kawy, to wszystkich
przybiję na drewniaków!
-
Coś ty Misiek, przecież tobie nie będziemy wsypywali takich
świństw! – powiedziałem starając się aby zabrzmiało to
maksymalnie przekonywująco.
-
Nie chciałbym być na waszym miejscu! – pogroził Misiek –
mielibyście przejebane do końca monu!
Nasz dziad wstał z łóżka, podszedł do swojej
szafki wyjął z niej wypaprane smarem ubranie robocze. Powyjmował
rzeczy z kieszeni i rzucił ubranie na łóżko.
-
Wypierzcie mi tego czarnucha bo mi już zaczyna pomału śmierdzieć.
Jak nie macie proszku do prania, to możecie wyprać w Ludwiku
– Misiek podszedł do okna , z powrotem usiadł na łóżku aż
zatrzeszczały sprężyny i dodał: – Spodnie w niektórych
miejscach są podarte, więc je pozszywajcie.
-
Dobra! – odpowiedziałem krótko i aby nie dostać jakiegoś
nowego zadania czym prędzej wyszedłem z sali.
|