wyłącznie biegiem.  
     W sali mieszczącej się obok stolika podoficera mieszkał mój falowiec Jarek Pyrka, którego poznałem w czasie pełnienia służb dyżurnego dywizjonu. Pochodził z Tarnowa więc traktowałem go jak ziomka. Jarek Pytka wyróżniał się spośród innych żołnierzy tym, że był drewniakiem. Po prostu pewnego razu, w czasie któregoś z rzędu dygańska nie wytrzymał 
i przyłożył swojemu dziadowi w mordę, aż ten przewrócił się na łóżko z rozkrwawionym nosem. Na drugi dzień podczas obiadu, jego dziad wstał zza stolika i publicznie ogłosił go drewniakiem. Od tej pory życie Jarka Pyrki stało się wyjątkowo trudne. Odlewano mu się do łóżka, na stołówce nie wolno mu było do nikogo się przysiąść (dlatego też miał swój osobny stolik, tak zwany „stolik drewniaka”), rzadko wyjeżdżał na przepustki i w ogóle wszędzie traktowano go jak ostatniego śmiecia.

W tej samej sali mieszkał też jego były dziad. Ze względu na to, że pochodził z Kieleckiego i był bardzo ostry w obejściu, przezywano go „Scyzor”. Miał on pięciu młodych, którzy  stanowili dobrze zgraną i skuteczną w działaniu ekipę.  W szczególności dobrze im szło tak zwane „kręcenie wora”, stąd też wszyscy czuli respekt przed Scyzorem obawiając się, że w każdej chwili może on nasłać na kogoś, kto mu podpadł, swych bezwzględnych ogrów[1]. Jego młodzi byli tak wyspecjalizowani w kręceniu wora, że każdy miał tylko jedno zadanie: jeden trzymał prawą nogę, drugi lewą nogę, trzeci prawą rękę, czwarty lewą rękę, natomiast piąty kręcił wora z regulaminową precyzją trzy i pół obrotu w prawo i ani odrobiny więcej.

Właśnie wtedy, kiedy przyszedłem pożyczyć pastę, po raz pierwszy widziałem jak wygląda kręcenie wora – największa hańba  jaka może spotkać żołnierza. Gdy wszedłem do sali, Jarka jeszcze nie było. Wszedł dopiero po pół minucie i przywitawszy się ze mną bez większego zdziwienia spojrzał na swoje łóżko, na którym przed chwilą ktoś zrobił pilota. Zamruczał tylko coś niewyraźnie pod nosem i zabrał się do układania pościeli. Kiedy jednak zobaczył, że na prześcieradle znajdują się dziesiątki petów i ziemia z doniczki nie wytrzymał i powiedział na głos:
-   Kurwa mać! Co za młotki!
Scyzor usłyszawszy to poderwał się z łóżka.
-     Co jest, kurwa młody?! Nie podoba się coś?
-     Tak. Ten syf mi się nie podoba – powiedział Jarek zwijając prześcieradło. Cześć ziemi wysypała się na podłogę.


<-wstecz str. 13

dalej->