wyłącznie biegiem.
W
sali mieszczącej się obok stolika podoficera mieszkał mój falowiec
Jarek Pyrka, którego poznałem w czasie pełnienia służb dyżurnego
dywizjonu. Pochodził z Tarnowa więc traktowałem go jak ziomka.
Jarek Pytka wyróżniał się spośród innych żołnierzy tym, że był
drewniakiem. Po prostu pewnego razu, w czasie któregoś z rzędu dygańska
nie wytrzymał
i przyłożył swojemu dziadowi w mordę, aż ten
przewrócił się na łóżko z rozkrwawionym nosem. Na drugi dzień
podczas obiadu, jego dziad wstał zza stolika i publicznie ogłosił
go drewniakiem. Od tej pory życie Jarka Pyrki stało się wyjątkowo
trudne. Odlewano mu się do łóżka, na stołówce nie wolno mu było
do nikogo się przysiąść (dlatego też miał swój osobny stolik,
tak zwany „stolik drewniaka”), rzadko wyjeżdżał na przepustki i
w ogóle wszędzie traktowano go jak ostatniego śmiecia.
W
tej samej sali mieszkał też jego były dziad. Ze względu na to, że
pochodził z Kieleckiego i był bardzo ostry w obejściu, przezywano
go „Scyzor”. Miał on pięciu młodych, którzy
stanowili dobrze zgraną i skuteczną w działaniu ekipę.
W szczególności dobrze im szło tak zwane „kręcenie
wora”, stąd też wszyscy czuli respekt przed Scyzorem obawiając się,
że w każdej chwili może on nasłać na kogoś, kto mu podpadł,
swych bezwzględnych ogrów.
Jego młodzi byli tak wyspecjalizowani w kręceniu wora, że każdy
miał tylko jedno zadanie: jeden trzymał prawą nogę, drugi lewą
nogę, trzeci prawą rękę, czwarty lewą rękę, natomiast piąty kręcił
wora z regulaminową precyzją trzy i pół obrotu w prawo i ani
odrobiny więcej.
Właśnie
wtedy, kiedy przyszedłem pożyczyć pastę, po raz pierwszy widziałem
jak wygląda kręcenie wora – największa hańba
jaka może spotkać żołnierza. Gdy wszedłem do sali, Jarka
jeszcze nie było. Wszedł dopiero po pół minucie i przywitawszy się
ze mną bez większego zdziwienia spojrzał na swoje łóżko, na którym
przed chwilą ktoś zrobił pilota. Zamruczał tylko coś niewyraźnie
pod nosem i zabrał się do układania pościeli. Kiedy jednak zobaczył,
że na prześcieradle znajdują się dziesiątki petów i ziemia z
doniczki nie wytrzymał i powiedział na głos:
- Kurwa mać! Co za młotki!
Scyzor usłyszawszy to poderwał się z łóżka.
-
Co jest, kurwa młody?! Nie podoba się coś?
-
Tak. Ten syf mi się nie podoba – powiedział Jarek zwijając
prześcieradło. Cześć ziemi wysypała się na podłogę.
|