-  
Jebie cię?! – wrzasnął na niego Scyzor. – Gdzie to
wywalasz?
-
Przypadkiem wysypałem!
-
Chuj mnie to obchodzi! – Scyzor podszedł do niego, zgasił
niedopałek papierosa o ramę łóżka i rzucił go na koc – Jeszcze
to!
Chyba był odważny ponieważ co szkodziło Jarkowi
dać mu w mordę. Przecież i tak był już drewniakiem.
-
Podobno siedziałeś na stołówce nie za swoim drewnianym
jebanym stolikiem?
Jarek cały czas walczył nad opanowaniem swych nerwów.
Widać było jak zaciska szczęki ze złości a jego oczy strzelały
piorunami. W jego żyłach płynęło teraz tyle adrenaliny, że gdyby
huknął dziadka w mordę to tamten chyba by już nie wstał. Musiał
jednak cały ten gniew stłumić w sobie.
-
Będę siedział tam gdzie mi pasuje! – odpowiedział hardo.
Dziadek bez słowa odwrócił się od niego i
otworzywszy drzwi, wyszedł na korytarz.
-
Pięciu! – zawołał donośnie i zaczął odliczanie. –
Raaaz! Dwaaaa!
Na korytarzu rozległ się gwałtowny tupot kroków.
Jego młodzi rzucili wszystko czym się zajmowali
i w te pędy biegli do niego. Musieli
zdążyć w ciągu trzech sekund bo jak nie to zmoka.
-
Trzyyy! – dokończył odliczanie.
Pięciu zdyszanych młodych stało przed nim i czekało
na dalsze rozkazy. Scyzor wszedł do sali
i krzyknął:
-
Jadą wora drewniakowi!!!
Czterech ogrów rzuciło się na drewniaka i powaliło
go na podłogę. Zgodnie ze swoją taktyką każdy z nich złapał go
za odpowiednią rękę czy nogę. Jarek szarpał się, klął, próbował
się wyrwać ale wobec takiej przewagi liczebnej nie miał żadnych
szans.
Piąty
natomiast młody wyjął z szafki gumowe rękawice i czarną pastę do
butów. Otworzył blaszane pudełko
i założywszy rękawice
rozsmarował w rękach dużą grudę tłustej pasty. Zamknął szafkę
i wolno podszedł do szamoczących się na podłodze żołnierzy.
Ci
zaczęli mocować się nad ściągnięciem spodni z wijącego się pod
nimi drewniaka. Kosztowało ich to sporo wysiłku, ponieważ żołnierz
bronił się przed tym jak tylko mógł,
|