Myślałem
też o Elizie – dziewczynie którą poznałem jeszcze w Przemyślu.
Mając
w pamięci obraz naszego spotkania, czułem tęsknotę za tymi
chwilami kiedy otaczał mnie świat nie ograniczony żadnymi
ogrodzeniami, świat w którym mogłem pójść dokąd chciałem, świat
w którym było dużo błękitu, dużo zieleni, dużo ładnych
dziewczyn. Były tam kawiarenki, były spacery po deptaku i piwo
przy wieczornym ognisku. Wiedziałem, że te chwile nie prędko
powrócą, że trzeba najpierw swoje odsłużyć, aby na nowo móc
cieszyć się wolnością, którą wcześniej traktowałem jako coś
naturalnego danego każdemu. Może jednak warto było odsłużyć te półtora
roku, aby inni w tym czasie mogli spokojnie i bezpiecznie żyć w tym
kraju nad Wisłą? Później zaś po wojsku wyruszyć
w drogę by zobaczyć to, co sobie człowiek stojąc na warcie wymarzył
i obiecał przeżyć?
Pewnego
dnia, jeszcze w trakcie pełnienia służby dyżurnego dywizjonu,
postanowiłem zadzwonić do Elizy. Mimo tego, że znałem ją
stosunkowo nie długo, była jedyną osobą do której miałem
zaufanie w tym szorstkim i momentami brutalnym świecie. Wiedziałem
i czułem to, że ona
mnie rozumie, że mogę z nią rozmawiać o swoich obawach,
troskach
i niepokojach i że ona mnie nie wyśmieje, nie machnie na to wszystko
ręką i nie zbuduje muru obojętności. Tutaj w wojsku do wszystkich
musiałeś mieć ograniczone zaufanie, nawet do kolegów
z sali. Jednego
dnia mogliście w najlepsze śmiać się i żartować, zaś drugiego
któryś z nich mógł ci zakosić pieniądze z portfela. Właśnie
dlatego znajomość z Elizą była
dla mnie czymś bardzo ważnym – dzięki niej nie czułem się
totalnie samotny, miałem
o kim myśleć i snuć mniej lub bardziej realne plany na przyszłość.
Tuż po apelu porannym poszedłem do budynku sztabu,
na parterze którego mieściła się centrala telefoniczna. Kolega który
pełnił tam służby, był jak na wojskowe warunki bardzo uprzejmy i
bez problemu łączył rozmowy z jednostki do Warszawy. Odnalazłem w
swym notesie numer telefonu do Elizy i poprosiłem go aby mnie połączył.
Musiałem trochę poczekać dlatego, że do jednostki doprowadzona była
tylko jedna linia telefoniczna, a paru trepów jeszcze przede mną
poprosiło o połączenie kilku rozmów telefonicznych. Niecierpliwiłem
się ponieważ wiedziałem, że muszę
jeszcze posprzątać naszą sale, zanim pojedziemy pracować na sprzęcie.
Okazało się jednak, że z te trepy to niesamowite gaduły,
( szczególnie pewien
kapitan, który po połączeniu rozmowy do żony rozmawiał
|